Salon Piszących w Szkocji

wtorek, 2 sierpnia 2011

O dorastaniu

Znaika - wychodzi, że do Ciebie piszę tego posta, więc sama widzisz, nie możesz mnie teraz zamordować.

Tak sobie ostatnio przy okazji dumałam i doszłam do wniosku, że choć myślę, że się właściwie nie zmieniam, to się zmieniam, i to fundamentalnie. Fachowo to się pewnie nazywa dorastanie.

Przeczytałam romansidło, które napisałam w wieku lat 19 i odkryłam, czego się wtedy panicznie bałam (a przy okazji o czym marzyłam i to akurat się nie zmieniło). Znaika, Ty też będziesz teraz wiedzieć :) Moja bohaterka, która zapewne wtedy była moim alter ego, na początku powieści raczej sobie pokomplikowała życie, głównie dlatego, że wierzyła w romantyczne zakończenia i upierała się przy swoim. Potem się okazuje, że happy end i owszem ją czekał, ale nie taki, jak sobie wymarzyła. Ale może nawet lepszy. I wszystko byłoby fajnie, gdybym na ostatnich 10 stronach zeszytu w kratkę [sic!] nie postanowiła poukładać jej życia jak w pudełeczku, a raczej jak w domku dla lalek. Mąż, dzieci, dom (i koń - nie, konia nie było, koń był kluczowy wcześniej). A tymczasem - jak to było Znaika? - poukładać to sobie można majtki w szufladzie. Patrząc z perspektywy, za nic bym nie chciała mieć tego, co ofiarowałam swojej biednej bohaterce w wieku lat 26. Mimo, iż wśród tych darów była międzynarodowa kariera i gorący Latynos. A także dom zagubiony w lesie, w okolicach, z których pochodzę (bo, mimo sentymentów, nie chciałabym tam wrócić).

Wracałam dziś do domu z pracy spacerem i myślałam o tym, co zrobiłabym z tą historią, gdybym miała napisać ją od nowa. Czy jak powiedziałam Znaice zesłałabym na bohaterów siedem plag? Może niekoniecznie. Ale z pewnością pozbawiłabym ich części idylli na rzecz realizmu. Fiołkowe spódnice i namiętności w parku do lamusa! Oraz precz ze stereotypami, ale to już inna historia.

Czy skoro nie bawią mnie już takie zupełnie nieżyciowe scenariusze oznacza, że dorosłam? Czy, że zgorzkniałam i się starzeję? Niebo i idylla są nudne. Gorzkie pigułki, zawody miłosne i nieromantyczne, przyziemne problemy - oto, co mnie teraz interesuje. Och, no, dobrze i od czasu do czasu jakieś fantastyczne krainy na szczytach niedostępnych gór...

2 komentarze:

Gosia pisze...

Zycie,Lakosiu, zmienia wszystko.Weryfikuje.To takie troche dorastanie i takie troche obrastanie w nowe,inne,rozne...To sentymentalne,czsami naiwne,idealizujace swiat stare,zostaje w zupelnie innej szufladzie.

Nie,nie starzejesz sie i nie zgorzknialas.Poznalas zycie.Wedrujac przez te wszystkie fantastyczne krainy na szczytach wysokich i mniejszych gor,zobaczylas pewnie zbyt wiele...I to juz teraz nie daje spokoju.I nie da nigdy.


A zamordowanie niniejszym zostalo odroczone...:)

Kasia pisze...

Pani, ale ładnie to napisałaś :) Ach, jej :) 10 dni przed urodzinami mi powiedzieć, że się nie starzeję - bezcenne :)

Moja droga, jak juz przeczytasz te straszne wypociny, to pokażę Ci, co właśnie robię (niektórym) bohaterom. Uczę ich realizmu, generalnie. Nie znają dnia, ani godziny :)

Uff, uff :)