Salon Piszących w Szkocji

piątek, 3 lutego 2012

Według ważności

Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy - blog nie jest tym, czym kiedyś był. Jak sobie przypomnę, że siedem lat i pół roku temu [sic!] zawierał on jakieś intymne zwierzenia (które na szczęście przepadły w odmętach cyberprzestrzeni), to mi zaczynają czerwone płaty latać przed oczami. Nevermore!

Doszłam zatem do wniosku, że wszystkie fonobłyski nie są blogowi do niczego potrzebne - potrzebne mu to, co ważne: najświeższy post, bo wciąż przeciez mnóstwo ludzi zagląda tu, żeby dowiedzieć się cóż tam Panie u Łakomej. Tym osobom wyjaśniam - jeśli świeżego postu nie ma, to jest microblog, czyli Twitter (tak, trzeba znać angielski - apologies for any inconvenience), albo ramka poniżej z najświeższymi newsami z Salonu. Bo jak Łakomej nie ma tu, to zapewne uwija się w Salonie. Jeśli nie ma jej nigdzie, to zapewne jest na Fejsbuku, gdzie szczęśliwcy zaliczani do grona jej bliskich znajomych mogą sobie obejrzeć ostatni earworm z YouTube'a.


Jeśli Łakomej nie ma nigdzie w sieci (mało prawdopodobne) to uprasza się:
a) nie zawracać jej d*&py
lub
b) sprawdzić czy żyje i czy nie została zjedzona przez owczarka alzackiego.
Którą z tych opcji wybrać, proszę zdecydować samodzielnie i być świadomym konsekwencji w przypadku nietrafionego wyboru.

Osoby, które się zastanawiały po jakiego ch Łakoma wkleiła obraz Bruegela w poprzednim poście, uprasza się o powrót w szkolne ławy i doczytanie, co na tym obrazie było, a następnie próbę analizy i interpretacji sytuacji. Bądźcie kreatywni.

Nawiązując do powyższego: Ikarowi mogły się były rozp%*&ć skrzydła, ale za to bracia Wright skonstruowali samolot. Łakoma wsiada zatem w samolot, bo zapowiada się, że rok 2012 będzie obfity w wydarzenia i szybki środek lokomocji będzie niezbędny. A potem bedzie koniec świata, więc umówmy się, że do tego czasu trzeba odhaczyć różne punkty na swojej bucket list. Tak? Tak. To zaczynamy odhaczanie.

Brak komentarzy: