Salon Piszących w Szkocji

piątek, 31 sierpnia 2007

Nie mam czasu na blog 0807

31 sierpnia 2007
Gotuj z Lakoma cz. 4


Dzis bedzie niekoniecznie o kurczaku.

Kurczak do pichcenia wdziecznym daniem jest, bo istnieje wrecz zastraszajaca mnogosc potraw kurczakowych o roznych stopniach trudnosci. Ostatnio kusi mnie upieczenie ptaszyska w calosci, ale poki co pichce glownie dania z jego elementow, przede wszystkim, ma sie rozumiec, z piersi.

Z piersi kurczaka mozna zrobic wszystko od kotleta saute poczawszy, na gulaszu skonczywszy. Jak nie mam czasu, to kupuje sloik sosu sweet and sour, kroje kurczaka na kawalki, smaze, zalewam sosem i tyle. Jesli jednak mam czas na cos wykwitniejszego, to robie de Vollaille lub Cordon Bleu.

De Volaille z kurczaka jest zapewne bardziej znane i robi sie je tak:

Piers z kurczaka rozbic na dosc cienki kotlet. Przyprawic (sola i pieprzem, ale mozna wedle uznania; ja zawsze dodaje przyprawy do kurczaka albo chociaz papryki i curry). Polozyc kawalatek masla, kostke zoltego sera i natke pietruszki. Kotlet zawinac (prawdziwy powinien byc posrodku grubszy i zwezajacy sie ku brzegom). Panierowac w mace, jajku i bulce, a nastepnie smazyc na oliwie. Podawac (na przyklad) z ziemniaczkami puree i mizeria.

Cordon Bleu natomiast mozna zrobic niekoniecznie z kurczaka, tylko np z poledwicy cielecej - tak sie robi oryginalnie w Szwajcarii. Na Wyspach o cielecine trudno, wiec pozostaje wersja kurczakowa.

Kotlety rozbijamy, moczymy w mleku, nacieramy czosnkiem i przyprawami. Kotlet smarujemy musztarda dijonska, kladziemy na nim plasterek szynki i plasterek zoltego sera (ementalera). Kotlet zawijamy (lub skladamy w ksiazeczke), jesli trzeba spinamy wykalaczka. Nastepnie panierujemy w mace, jajku i bulce tartej i smazymy na oliwie.

Podajemy (znow przyklad) z ziemniaczkami i kukurydza na cieplo.

Kukurydze na cieplo robi sie jak marchewke z groszkiem: rozpuscic w rondelku lyzke masla, na to wrzucic kukurydze, posypac maka, podlac woda i dobrze wymieszac.

Wariacji powyzszych przepisow istnieja cale setki i mozna sobie poeksperymentowac. Osobiscie nie polecam zadnego z powyzszych w sosie serowym (znalazlam takie przepisy w sieci) - co za duzo, to niezdrowo.

Smacznego!

Lakoma
11 .



28 sierpnia 2007
Miedzy nami poliglotami

Mam w domu wycieczke z Polski, ktora mi okupuje komputer, wiec czasu na pisanie jak na lekarstwo.

Duzo za to czasu na zwiedzanie takze miejsc, w ktorych (mimo, ze jestem w Szkocji juz poltora roku) jeszcze nie bylam. Stwierdzilismy, ze audio-guided tours to swietny pomysl, no, chyba, ze guide jest dostepny jedynie w wersji angielskiej. Zwykle jest dostepny w roznych (czasem nawet w polskiej), ale zdarza sie, ze imperialistycznie jest tylko jeden sluszny - angielski. Moj tata po angielsku nie mowi, ale za to mowi po niemiecku i po rosyjsku i jesli tylko sa, to te wlasnie bierze. Angole patrza sie troche dziwnie, gdy mowimy im, ze moze byc taki albo taki. Coz to za poliglota, mysla zapewne.

No, ba! Poliglota na Wyspach jest nawet ten, kto zna tylko dwa jezyki. Dwa, w tym jeden obcy.

Moja szefowa wpada kiedys do mojego biura i mowi:

-You've done a cracking job with the FAQs section!
(Dla niewtajemniczonych: produkuje co roku katalog kursow, jakie oferuje studentom moja instytucja i po roku maili z dziwnymi pytaniami napisalam cala strone glupich pytan i odpowiedzi, a potem to dolaczylam do katalogu). Rumienie sie z lekka i mowie, ze zapewne mnostwo bledow w tym moim dokumencie. Avril na to, ze nie, jakies drobiazgi w stylu missing a/the, ale to nawet ona czasem zapomina.

-At least I know how to spell physics! - mowie.
-And at least in two languages! - mowi Avril.

(Dla niewtajemniczonych: moj szef, profesor fizyki czasteczkowej, stworzyl z miesiac temu taki bardzo wazny dokument, w ktorym ze sto razy, jak byk stalo phisics, zamiast physics. Albo sobie cos przestawil w autokorekcie, albo pisac chlopina nie umie).

Dwa tygodnie temu byla u nas w pracy wycieczka z Litwy i Rosji. Przywiezli rozne prezenty, m.in. pudelko czekoladek. Kazda czekoladka jest zawinieta w papierek z widoczkiem rosyjskiego zabytku.

Moja szefowa mowi, ze nie bedzie ich jadla, bo z tylu jest data 2 lipca 2007, wiec sa przeterminowane. Biore pudelko, a tam jak byk stoi: data izgotowlienia (sorry, ale cyrylicy tez nie mam). Mysle sobie, haha, ale fajnie, ze sie uczylam rosyjskiego przez 8 lat i mowie:

- Avril, mozesz spokojnie jesc te czekoladki przez nastepny rok - to jest data produkcji.

Ogolny szok i podziw (glownie chyba z powodu tej cyrylicy).

Nic nadzwyczajnego, powiecie. Nie na Wyspach! Na Wyspach jestem poliglotka, bo:

- posluguje sie plynnie dwoma jezykami (tak, dwoma: polskim i angielskim)

- umiem czytac cyrylice i greke tez troche (po prawdzie u mnie w pracy tez troche greke umieja, bo sami fizycy)

- uczylam sie cztery lata francuskiego i pare miesiecy niemieckiego i w obydwu tych jezykach umiem sie przedstawic (oraz klac, ale csss!) (po francusku to chyba nawet wiecej umiem, bo ostatnio w ogrodzie botanicznym taka pani kolo mnie wykrzyknela: Vas ici et regardes de poisson! - i wiedzialam o co chodzi) (jak walnelam jakiegos ortografa w tym francuskim, to excusez-moi, ale juz mi bardzo zardzewial).

Buhaj ostatnio bardzo sie zawstydzil, bo kiedy w pubie przepuscil jakas rosyjska pare, a oni mu powiedzieli spasiba, bez wahania im na to odparl: do swidania! Pekalismy ze smiechu, ale tak naprawde, to czemu? Przynajmniej powiedzial cos po rosyjsku. Czy jakis tubylec w ogole by sie skapowal, ze to po rosyjsku bylo?

Na koniec tych luznych historyjek jezykowych: bardzo sie wstydze, kiedy jade autobusem i slysze Polaka usilujacego dogadac sie z jakims tubylcem. Czasem pomagam, ale czasem chcialabym uciec. Moze i Brytyjczycy jezykow (ogolnie rzecz biorac) nie znaja, ale jak juz ktos tu przyjechal i chce pobyc, to by sie wypadalo podszkolic. A nie Kali miec krowa i sorri aj dont anderstand, am polisz.

Lakoma
9 .



16 sierpnia 2007
Byc kobieta, byc kobieta

Po co kobieta chodzi do fryzjera?

Zeby sie zreklasowac i dopiescic.

Moja kolezanka z pracy, Karon mowi na to pampering, czyli dopieszczanie wlasnie. Oczywiscie nie musi to wcale byc fryzjer, moze byc kosmetyczka, masaz, odnowa biologiczna, albo zakupy. Co kto lubi.

Poniewaz wlosy mi rosna w zastraszajacym tempie i odrosty mialy juz jakis kilometr, pomyslalam, ze z okazji kolejnych osiemnastych urodzin [sic!] pojde sobie do fryzjera. Do prawdziwego fryzjera, nie do Polki u tureckiego golibrody, ktora bierze troche mniej.

Ach, bo najpierw musze wyjasnic, ze na Wyspach fryzjer (damski) to jest naprawde powazny wydatek. I na dodatek wsrod Polek brytyjskie fryzjerki maja jak najgorsza opinie. Zawsze podejrzewalam, ze chodzi glownie o bariere jezykowa, no bo nie kazdy z mety wie, jak po angielsku powiedziec pasemka (highlights), odrosty (re-growth), rozdwojone koncowki (split endings) itp (etc). W zwiazku z czym wychodzi sie z fryzura inna od zamierzonej i czlowiek niezadowolony. I jeszcze zaplacil, dajmy na to 70 funtow. A moze i 100, jak wpadl do sieciowego salonu w centrum miasta i nie wiedzial, ze Styling Director to nie tylko wydumana nazwa stanowiska, ale podpowiedz dla klienta: ta osoba wezmie dwa razy tyle, co Senior Stylist.

Mnie sie troche udalo, bo jako pracownik uniwersytetu mam znizki w roznych fajnych salonach w Edynburgu i pomyslalam, ze w zasadzie mam ochote isc sobie do takiego prawdziwego salonu. Umowilam sie (z Senior Stylist, zeby miala jakies doswiadczenia i nie byla za droga) i poszlam.

Przemila mloda fryzjerka, Stacey, (Hi, my name is Stacey and I'm your hairdresser) najpierw przez 15 minut przeprowadzala ze mna wywiad na temat tego, co chce z wlosami zrobic, jakie kolory i czy zaraz po farbowaniu wygladaly tak (podreczna paleta), mietolila mi wlosy, zagladala pod spod i w ogole. Efekt byl dokladnie taki, jakiego oczekiwalam. Nie wiem, czy to zasluga mojej znajomosci jezyka, ale z cala pewnoscia zrecznej i dokladnej fryzjerki. No i musze przyznac, ze czulam sie wyjatkowo dopieszczona i zrelaksowana, kiedy donoszono mi co chwile wode do picia, gazety do przegladania i wreszcie, kiedy zrobiono mi masaz glowy, karku i ramion.

Na sam koniec okazalo sie, ze przy pierwszej wizycie mam 50% znizki. Zaplacilam tyle, ile kilka miesiecy temu polskiej fryzjerce u tureckiego golibrody. Fryzjerka zla nie byla, ale zrobila mi na glowie niedokladnie to samo, kosmetykow w salonie nie miala, wiec doliczyla mi do ceny wlasne, no i nawet nie probowala mnie masowac. Poplotkowalysmy wprawdzie nieco, ale z moja szkocka fryzjerka tez gadalam o festiwalu. Zapewne wiec tam wroce. Mimo, ze znizka bedzie mniejsza. Ale co mi tam, raz na jakis czas musze sie przeciez dopiescic.

Lakoma
16 .



08 sierpnia 2007
Udaje Greka

Czasem sie zastanawiam, w jakim ja wlasciwie mieszkam kraju. Wchodze do naszego corner shopu, a Kashi mowi do mnie:

- Czesc! Jak sie masz? You look menciona! Jestem Polakiem z Bydgoszczy and you need a younger man.

(Ostatnia uwaga to dlatego, ze kiedys Buhaj mu powiedzial, ze musi mnie wymienic na nowszy model).

W domu otwieram opakowanie pigulek i mam w srodku cos takiego:

(Dla wyjasnienia: zdjecie zrobilam trzy dni pozniej, bo mi Buhaj wyniosl aparat do pracy, wiec nie, nie chodzi o to, ze mi ktos zezarl trzy pigulki z zamknietego opakowania )

Lakoma
18 .

Brak komentarzy: