Salon Piszących w Szkocji

środa, 6 sierpnia 2008

Złośliwość rzeczy martwych... i żywych dostawców

... po drodze nie okazuje się, że nie dowieźli prysznica, bo kierowca nie mógł się dostać do klatki (chociaż nasz sąsiadka z dołu, Shena, specjalnie wyglądała naszej paczki). Nie okazuje się, że nowa pompa działa, ale przestaje, jak Kasia chce wziąć prysznic...

Z tego wszystkiego spóźniłam się do pracy pół godziny - rano dzwoniłam do firmy dostawczej, żeby się dowiedzieć, gdzie nasz prysznic. A potem tak się zamyśliłam, że przegapiłam swój przystanek. Brawo. Cały dzień lało jak z cebra, więc w pracy się musiałam suszyć farelką. Potem moja szefowa mnie wkurzyła (akurat jak mam do zrobienia projekt, który wymaga koncentracji, to się okazuje, że jest milion rzeczy, które tylko ja wiem jak zrobić). A po południu się okazało, że... kierowca znów nie zostawił naszej paczki, bo nie miał kto podpisać. Chociaż rano wyraźnie sobie zażyczyłam, żeby zostawił u któregokolwiek z sąsiadów. Słowo daję, po angielsku ludzie nie rozumieją. Tym razem awanturował sie Buhaj. I zobaczymy jutro. Chciałam tylko napomknąć, że w pisaniu zażaleń to ja jestem niezła. Po angielsku również.

CDN

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Jak nie robotnik, to dostawca..
U mnie na odwrót. Kilka tyogdni temu Misiek oczekiwał na przesyłkę. On w pracy, ja u koleżanki, a tu pan dostarczyciel wydzwania, że on pod domem, a w domu nikogo. Misiek więc sieje panikę, ja koleżankę pod włos, żeby mnie na chwilę choć pod dom podwiozła. Zajeżdżamy, pana nie ma. Kie licho? Okazało się, że pan zostawił paczkę na podwórku za domem. I po kiego było do mnie wydzwaniać, skoro od razu mógł podrobić miśkowy podpis i nie robić hałasu? A kawa u koleżanki stygła..
Dodam może, że paczka nie z tych, które by się dało łatwo ukraść w razie czego: mierzyła z pięć metrów i ja podnieść jej nie miałam siły.

Kasia pisze...

Absurdy rzadza - w obydwu krajach ;)

Anonimowy pisze...

u nas dla odmiany szlag trafil boiler. landlord go reperuje od tygodnia...

Anonimowy pisze...

Mnie dziś skradziono kosze na recyklowanie śmieci, które można dostać na darmo z urzędu miasta. I to nawet wystarczy po nie zadzwonić, nigdzie się nie trzeba samemu fatygować. A i tak ukradli.

Jestem dziś zła jak osa!