Mialam dzis troche popolemizowac z Biszopem, na temat jego ostatniego posta, ktory dal mi dzis rano sporo do myslenia i z ktorym w wielu punktach sie zgadzam, ale jakby... nie do konca.
Mialam, ale zostawie to na jakis inny raz. Dopadlo mnie jakies grypsko i czuje sie dzis wyjatkowo do bani. A roboty mam po same pachy i male szanse, zebym sobie mogla isc do domu. Bo nikt tego za mnie nie zrobi, niestety, a wszystko pilne.
Na dodatek cale rano w sasiednich pokojach wymieniali okna, wiec tlukli sie niemilosiernie. Choc prawde powiedziawszy, powietrze uszlo ze mnie do tego stopnia, ze juz mi te halasy nawet obojetne.
Nic to, wroce sobie do domu, wezme aspiryne, wlacze West Wing na DVD i zawine sie w kocyk.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz