Salon Piszących w Szkocji

wtorek, 28 kwietnia 2009

W poszukiwaniu kwietnia

Nie wiem, jak to sie stalo, ale ktos mi ukradl kwiecien. Ani sie obejrzalam, a tu juz prawie maj, zaraz jade do Polski na tydzien, a jak wroce to i maj bedzie za pasem.

Przez chwile myslalam, ze nic sie takiego w kwietniu nie wydarzylo, zeby warto bylo o tym pisac, ale to nieprawda. Swieta byly. Przed Swietami byla w pracy impreza, ktora niemal sama zorganizowalam i bardzom z siebie dumna. W Swieta bylo dobre jedzenie: zurek, pasztet, pieczen oraz babka piaskowa cytrynowa (pyszna). Niemal udalo nam sie poswiecic pokarmy, ale jako ze sie spoznilismy, to juz nam sie nie chcialo czekac na druga ture i zamiast tego pojechalismy z pasztetem i nieswieconka do znajomych. Byl w Edynburgu festiwal polskiej kultury, na ktory sie nieco zalapalismy juz to wymykajac sie chylkiem z wernisazu, juz to podskakujac na folkowo-jazzowo-regge'owym koncercie, juz to intoksykujac sie z artystami, ktorzy sie na festiwalu wystawiali. Skoczylismy tez na turniej rycerski i minelismy sie (niestety) z moimi znajomymi z pracy.

W kwietniu mialam miesiac dobroci i przez czysty przypadek zajelam sie doradzaniem ludnosci. Ludnosci polskiej na terenie Szkocji. Doradzaniem jak napisac CV, list motywacyjny i znalezc prace. Nic nie gwarantuje, ale chyba dzieki temu, ze sama znalazlam nowa, fajna i lepiej platna, to pomyslalam, ze sie swoim doswiadczeniem moge podzielic, a co. To sie dziele i jakos tak mi milo, jak dostaje maile potem, ze dziekuje i w ogole. Hm. A drzewiej tak nie bywalo.

A skoro o pracy, to wlasnie przed chwila zadzwonila do mnie moja byla szefowa i doprawdy, jaka to ulga, ze juz nie jest moja szefowa. Nawet na lunch sie umowilysmy! Z tej ulgi. Nie, dlatego, ze teraz to juz moge z czystym sumieniem z nia poplotkowac. W obecnej pracy nie jestem juz sama, bo asystentka, ktora dziele z wlasnym szefem i trzema tuzinami innych ludzi zaczela prace wczoraj. Na razie sie nudzi, ale wspanialomyslnie pozwolilam jej przebablowac pierwsze kilka dni. Uczy sie, czyta, pyta, probuje. Od jutra powoli zaczynam dorzucac jej obowiazkow.

W wolnych chwilach w kwietniu ogladalam West Wing (doczlapalam juz do serii 6) oraz gralam w fanowski dodatek do Heroesow. A takze chodzilam z Buhajem na spacery, jak byla ladna pogoda. Bo byla, ale juz nie ma.

A w sobote ide do fryzjera i powaznie sie rozwazam calosciowy make-over.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Też się ze święconką na pierwszą turę spóźniłam, więc zaczekałam na drugą i okazało się, że druga całą była krótsza niż pierwsza spóźniona. A mój siedmioletni siostrzeniec zapytał tylko: "Ciociu, ten ksiądz specjalnie tak szybko gada, bo chce, żeby już sobie wszyscy poszli, prawda?"