Salon Piszących w Szkocji

piątek, 7 maja 2010

Deja vu

Mam deja vu. Obudzilam sie nastepnego dnia po wyborach i nie wiadomo, kto wygral. David Cameron twierdzi, ze Torysi, ale co to za wygrana? Szkoci Torysom pokazali srodkowy palec i zaglosowali w przytlaczajacej wiekszosci na Laburzystow. Haha. Gordon Brown twierdzi, ze Laburzysci nie przegrali, co tez jest poniekad prawda. Nick Clegg niby przegral (on i jego wyborcy z pewnoscia liczyli na wiecej), a tymczasem moze sie za chwile okazac, ze to on bedzie mial najwiecej do powiedzenia.Przegranym na pewno - i na cale szczescie - jest Nick Griffin z BNP.

Czlowiek sie przeprowadza do kraju z inna ordynacja wyborcza i mysli, ze juz wiecej nie uslyszy slow typu koalicja, rzad mniejszosciowy, a tu, niestety. Na dodatek jak slysze, ze Torysi rozmawiaja powaznie o koalicji z Liberalnymi Demokratami, to mi sie to nie moze pomiescic w glowie. Moze gdybym wieki temu w letniej sesji poswiecila wiecej czasu na nauke historii mysli politycznej, to bylabym w stanie to pojac. To znaczy rozmawiac sobie moga, jesli sie dogadaja, to bedzie to dla mnie powazny cios, bo mi sie Nick Clegg podobal, jak w debatach ucieral nosa Davidowi Cameronowi. Nie mowiac o tym, ze ma unijna zone. No, ale poki co moge sobie bezbolesnie, teoretycznie popierac kogokolwiek - zeby glosowac musze posiadac tutejszy paszport, a narazie nawet sie nie kwalifikuje. Nic to, odbije sobie w polskich wyborach prezydenckich oraz w wyborach do szkockiego parlamentu w przyszlym roku.

Na razie sie zastanawiam - czy jesli nikt nie wygral, to znaczy, ze wszyscy przegrali?


Brak komentarzy: