Salon Piszących w Szkocji

poniedziałek, 10 stycznia 2011

Jesteś moją kokainą

Wczoraj na stronie internetowej Guardiana ukazał się artykuł o tym, że słuchanie ulubionych utworów muzycznych jest wyjątkowo intensywną przyjemnością. U badanej grupy podczas słuchania muzyki poziom dopaminy wzrastał o 6-9%, a u jednego osobnika nawet o 22% (dla porównania - podczas jedzenia ulubionych dań nasz poziom dopaminy wzrasta o jakieś 6%, a po zażyciu kokainy - o 22%).


Wprawdzie badanie dotyczyło tylko utworów instrumentalnych (słowa piosenek mogłyby wpływać na reakcje), ale założę się, że kiedy puszczam sobie swoje ulubione piosenki, to mój poziom dopaminy skacze szybko i wysoko. Muzyka bywa dla mnie kokainą równiez dlatego, że nie umiem pracować w ciszy. Zwłaszcza twórczo. W pracy musi mi grać choćby ulubiona stacja radiowa, ale kiedy piszę, to muszę sobie zarzucić coś z ulubionej playlisty. Bywa, że jest to ta sama piosenka w kółko przez trzy dni (kiedyś pisałam przez dobre kilka godzin do Celebration Madonny, czego się bardzo wstydzę, ale, cóż zrobić, akurat taki miałam nastrój). Bywa, że jest to cała (lub duże fragmenty) dyskografia jakiegoś wykonawcy (Depeche Mode i Stereophonics są wśród tych, które mi wyjątkowo podchodzą przy pisaniu). Jak akurat nie mam nastroju na konkretnego wykonawcę, to na podorędziu mam zawsze playlistę ze swoimi ulubionymi kawałkami (Hauserowi też się dobrze przy niej tworzyło - przetestowane).

Oczywiście nie same nutki się liczą: słowa piosenek są dla mnie niezmiernie istotne i jeśli zdaży się, że wpadnie mi w ucho piosenka w nieznanym mi (lub słabo) języku, to sobie od razu szukam gdzieś tłumaczenia (tak było chyba dwa lata temu z estońskim kawałkiem na Eurowizji - miałam nosa, bo okazało się, że tekst był wyjątkowo poetycki). Słowa piosenek od czasu do czasu mnie inspirują, na przykład całe wieki temu bardzo mnie zainspirowała piosenka U2 z płyty Achtung, baby pod tytułem Love is Blindness (kto chce, sobie może wygooglować, na pewno jest na YT). Bo, ogólnie rzecz biorać, poza czepliwymi wyjątkami (jak cytowany juz utwór Madonny) lubię piosenki z sensownymi tekstami, najlepiej takimi, które każdy sobie może przymierzyć do samego siebie. No, bo kto nie lubi mieć wrażenia, że ulubiony wykonawca śpiewa do/dla niego?

1 komentarz:

Annette ;-) pisze...

Bo muzyka ma w sobie to coś, że nawet jeśli nie rozumiesz tekstu to i tak wiesz, że jest piękny.

Piosenka, którą mogłabym przymierzyć do siebie? "Ugly" Bon Jovi.