Salon Piszących w Szkocji

poniedziałek, 30 maja 2011

O moim mieście

... napisałam siedząc w cukierni na ulicy Sienkiewicza dwa tygodnie temu. Voila!


Kielce tak się zmieniły mówi mój ojciec za każdym razem, kiedy przyjeżdżam, zobaczysz.
Patrzę i nie widzę. Dla mnie są wciąż takie same. Cóż, że tam, gdzie kiedyś była Moda Polska, potem kawiarnia Falcon, a jeszcze później Burger King, teraz jest cukiernia Bliklego. Cóż z tego, że na końcu Sienkiewicza wyrósł wreszcie naturalnej wielkości Henryk Sienkiewicz, zamyślony pod napisem Quo Vadis.

Wspomnienia są wciąż te same. Tu zaraz jest moje liceum. 15 lat temu w sali gimnastycznej na drugim piętrze pisałam maturę. Niedaleko gabinet okulistyczny, gdzie chodziłam jako dziecko i gdzie po raz pierwszy przepisano mi okulary. Pub, w którym byłam na pierwszej w życiu randce - ironicznie obok pubu, w którym ktoś klęknął wyznając mi dozgonną miłość (tę, którą niecnie odrzuciłam sześć lat temu). Nie wiem, czy wciąż istnieją, ale czy to ważne - są wciąż w mojej głowie, w obrazach wyraźniejszych niż fotografia cyfrowa w dużej rozdzielczości. Być może zafałszowane upływem czasu.
Uśmiecham się ponuro lub rozmarzona myśląc o nich, w zależności od perspektywy narzuconej przez lata i koleje losu.

Możesz zmienić miejsce zamieszkania, ale nie możesz zmienić miejsca urodzenia - napisałam niedawno o emigracji. Nie mogę zmienić miejsca, w którym dorastałam. To miasto jest we mnie wytatuowane, a ja w nim. Kiedyś wydawało mi się metropolią, pępkiem świata. Dziś już nie, choć wciąż czuję się tu jak u siebie.

Jestem u siebie.

2 komentarze:

Stardust pisze...

Obsmialam sie, bo ja tez jestem z Kielc i mam takie same odczucia:)

tanya pisze...

Choć ja nie jestem z Kielc, tam kończyłam liceum, potem studiowałam. Teraz wracam, kiedy tylko mogę. Lubię je.