Angielskie rozyczki
Od razu dla pelnej jasnosci sytuacji wyjasniam, ze mieszkam na prowincji, dosc gluchej, na ktorej czas plynie wolniej, niz gdziekolwiek. A przynajmniej na to wyglada. Oczywiscie z czasem do wszystkiego idzie sie przyzwyczaic, choc obawiam sie, ze glowa juz zawsze bedzie mi sie odwracac w prawo przy wchodzeniu na jezdnie, w zwiazku z czym mam szanse wyladowac w koncu pod kolami samochodu marki Vauxhall (na przyklad).
Nie jestem tez pewna, czy naucze sie, ze zeby umyc raczki, trzeba zatkac odplyw, nalac troche z cieplego kranu, troche z zimnego, wymieszac, umyc rece i wytrzec mydlo recznikiem. Wszelkie proby mycia pod kranem koncza sie poparzeniem (mycie pod kranem cieplym) lub zmrozeniem (kran zimny).
Za to z pewnoscia nauczylam sie juz zagladac do licznika, zeby sprawdzic, jak szybko potrzebny bedzie nowy token. Skleroza tokenowa skonczyla sie tym, ze kiedys o 22.30 prad w calym domu padl i musialysmy, oswietlajac sobie droge telefonami, wylec na klatke schodowa w pizamach i doladowac.
Wieczorny spacer moze byc bardzo przyjemny, pod warunkiem, ze nie pada. Oraz ze patrzysz pod nogi. Niezwykle latwo jest bowiem wdepnac w psia kupe. Mozna tez ewentualnie zostac zalatwionym przez mewe. Nie ma co sie chowac w sklepach, bo o 17.30 otwarty jest co piaty, a o 18 moze ze trzy w calym miescie.
Chwala Bogu, ze przywiozlam koncentrat pomidorowy i tym podobne rarytasy, bo jakbym miala jesc te ich gotowe frykasy to bym sie chyba zaplakala. Juz z przerazeniem mysle o dniu, kiedy mi sie skoncza polskosci. Chyba bede smazyc placki ziemniaczane na okraglo.
Nie chce narzekac, nie zrozumcie mnie zle. Calkiem jest fajnie. Jest Body Shop, a to wynagradza wiele. Jest morze i plaza. Jest fajny pub, z nienajgorsza muza. Cene piwa jestem sklonna przelknac (samo piwo z pewnym trudem). Ludzie sa w wiekszosci przemili i caly czas mowia mi, how fluent is my English. Mam mnostwo pracy, wiec nawet nie mam za duzo czasu, zeby tesknic. Zreszta z czystym sumieniem moge zostac po godzinach i pogadac przez Skype’a. Jakos przetrwam. Lipiec wydaje sie wprawdzie odlegly, ale jestem tu niemal cztery tygodnie, a wydaje mi sie, ze dopiero przyjechalam. Nawet nie zaczelam skreslac dni w kalendarzu.
No, dobra, jestem tu 26 dni, 2 godziny i 38 minut. I nie mialabym nic przeciwko weekendowi w Polsce.
Izzie (12:12)
28
14 kwietnia 2005
East Point
A ja jestem tu:
I wlasnie taka mamy pogode :(
Izzie (14:40)
4
04 kwietnia 2005
Musicie być mocni mocą miłości, która jest potężniejsza niż śmierć...
Za tę chwilę pełną śmierci dziwnej,
która w wieczność niezmierną opływa,
za dotknięcie dalekiego żaru,
w którym ogród głęboki omdlewa.
Zmieszały się chwila i wieczność,
kropla morze objęła -
opada cisza słoneczna
w głębinę tego zalewu.
Czyż życie jest falą podziwu, falą wyższą niż śmierć?
Dno ciszy, zatoka zalewu - samotna ludzka pierś.
Stamtąd żeglując w niebo
kiedy wychylisz się z lodu,
miesza się szczebiot
dziecięcy - i podziw.
Karol Wojtyła (18 maja 1920 - 2 kwietnia 2005)
która w wieczność niezmierną opływa,
za dotknięcie dalekiego żaru,
w którym ogród głęboki omdlewa.
Zmieszały się chwila i wieczność,
kropla morze objęła -
opada cisza słoneczna
w głębinę tego zalewu.
Czyż życie jest falą podziwu, falą wyższą niż śmierć?
Dno ciszy, zatoka zalewu - samotna ludzka pierś.
Stamtąd żeglując w niebo
kiedy wychylisz się z lodu,
miesza się szczebiot
dziecięcy - i podziw.
Karol Wojtyła (18 maja 1920 - 2 kwietnia 2005)
Izzie (12:23)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz