Salon Piszących w Szkocji

piątek, 30 września 2005

Bezsennik Niecodzienny 0905

22 września 2005
Zalosnie o przyjazni

No tak, to jest pathetic, choc brzmi patetycznie. Ale krotka pogawedka na gadu z Robalkiem, ktora sie strasznie zawiodla, tylko mnie utwierdzila w przekonaniu, ze warto te bzdety opublikowac.

Naszlo mnie doniosle pytanie i mi sie kreci w lepetynie: od jakiego momentu mozna zaczac o kims mowic, ze jest twoim przyjacielem? Albo ze ty jestes czyims?

Ze przyjaciol sie poznaje w biedzie kazdy wie, ale co z tego wynika?

Bieda jest zapewne wtedy, gdy sie ma jakis problem. I przyjaciel to ten, co wspiera i doradza.

A jak zle doradza?

A jak sie go poslucha i zrobi glupstwo?

A jak milczy i nie radzi to od razu nie przyjaciel?

A ten co doradzi to automatycznie przyjaciel?

A zalozmy, ze sie uwazam za czyjegos przyjaciela i widze, ze zle robi? Wygarnac mu, czy dac spokoj i wspierac, mimo, ze mam inna opinie?

Nie da sie zaprzeczyc, ze jestem w towarzysko ekstremalnej sytuacji: jestem skazana na tych ludzi, ktorzy sa i z ktorymi pracuje i specjalnie nie moge liczyc na wiecej. Wyszlo tak, ze jestem zupelnia inna niz wszyscy tutaj (z roznych powodow) i chociaz sie bardzo staram, czasem totalnie nie potrafie znalezc z nimi wspolnego jezyka. Nikt nie rozumie, czemu sie wkurzam i nauczylam sie, ze dobre rady lepiej zachowac dla siebie, bo w najlepszym razie nie dostanie sie nic w zamian. A z reguly kopa w dupe i pyskowke.

Zreszta to jest tak: niezaleznie od tego, co zrobisz, jest zle, nikt ci nie podziekuje, kazdy wykorzysta i wepchnie w bloto.

Problemem jest tez fakt, ze jak czlowiek duzo, szczerze i z serca da drugiemu, to oczekuje niewiadomo czego. A dostaje fige z makiem, albo szklanke Casa Blanki (jest to miejscowe wino musujace, ktore powoduje kaca).

Jeszcze inna sprawa to watla granica miedzy egocentryzmem a samolubstwem. To jasne, ze mi sie nalezy to czy tamto i rownie jasne, ze z tego czy tamtego zrezygnuje na rzecz domniemanego przyjaciela. I chyba rownie jasne, ze mi sie wydaje potem, ze przyjaciel powinien zrezygnowac potem dla mnie. A moze nie powinien, moze jest asertywny i mu z tym dobrze. Po co sie poswiecac? Przeciez i tak w efekcie dostaje sie kopa w ...

Umiesz liczyc, licz na siebie mawia sie w kraju. I chyba nie mam nic do dodania.


PS A za Robaka trzymam kciuki. Bo nie ma takiego dna, od ktorego sie nie da odbic.

Izzie (17:18)
9

Brak komentarzy: