Salon Piszących w Szkocji

poniedziałek, 31 lipca 2006

Bezsennik Niecodzienny 0706

27 lipca 2006
Wspomnienia z wakacji

Ach, jaka szkoda, ze nie moglismy zostac pare dni dluzej i powloczyc sie jeszcze po zakatkach Kielecczyzny... Jakos zapomnialam, ze jest taka malownicza.

Urlop udal sie doskonale, nieprzyjemny zgrzyt nastapil na sam koniec, ale spuscmy na to zaslone milczenia (ewentualnie wyciagne temat przy innej okazji).

Dzis obrazkowo:

Staruszek Bartek

Izzie (12:42)
19



14 lipca 2006
Reisefieber

Jestem spakowana od wczoraj, ale wlasnie mi sie przypomnialo, ze nie wlozylam do walizki kabelka od aparatu. Buhaj nie ma jasnych skarpetek do lnianych spodni, wiec zaraz pobiegne mu kupic. Czy na pewno wlozylam bilet do bocznej przegrodki podrecznego bagazu? Zeby te trzy butelki whisky mi sie nie potlukly. Mam nadzieje, ze sie obudze jutro na czas. Nastawie lepiej budzik na 7, trzeba wyjsc o 9…. Moze lepiej nie bedziemy juz dzisiaj szli do znajomych… Ale trzeba jeszcze zdjecia wypalic na plycie… Kurcze, na Onecie zapowiadaja slonce na najblizsze dni, ale nie wzielam kurtki z kapturem, mam nadzieje, ze sie nie rozpada. Albo nie ochlodzi drastycznie. Chociaz jakies swetry powinnam miec w Polsce. Buhaj sie jeszcze nie spakowal, ale wstalam rano i zrobilam to za niego, kurcze, nie ma kosmetyczki i zaloze sie, ze pianka do golenia rozpaprze mu sie po calej walizce. Chyba mu kupie kosmetyczke, jak bede kupowac skarpetki. Kurcze, musimy sie przesiasc w Glasgow, pociag na lotnisko odjezdza z innego dworca. Mam nadzieje, ze zdazymy, mamy 40 minut, a dworce sa w odleglosci 10… Kurcze, bylam w Glasgow tylko raz. Kurcze…



Bez obaw, to tylko reisefieber. Zwykle objawy. Przejdzie mi jutro – mam nadzieje, ze jak juz bede siedziec w samolocie, a moze dopiero na Okeciu.

Izzie (13:56)
21



13 lipca 2006
Sound of Solitude

Nie, nie jestem fanka Myslovitz, ale wczorajszy koncert w Liquid Roomie w Edynburgu podobal mi sie baaaardzo.

Jakims dziwnym cudem stalam pod scena – troche w przejsciu, wiec caly czas mi ktos lazil po plecach, ale mialam swietny widok na profil Artura Rojka. To znaczy mialabym swietny widok, gdyby Artur nie skakal, wyginal sie i tancowal z gitara przez caly czas. Nawet kolankiem drobil, o tak, tadadadadada, szybciutko.

Urzekli mnie przearanzowaniem utworow (publika domagala sie "Peggy Brown" i dostala – w ciezkiej, rockowej wersji), improwizacjami i transowym megakawalkiem, zagranym z wirtuozeria niemal.

Z calego dorobku Myslovitz do tej pory wlasciwie lubilam tylko “Scenariusz dla moich sasiadow”, choc miejscami mam pewne watpliwosci, co Artur wlasciwie chcial zaspiewac. Wczoraj stwierdzilam, ze Myslovitz na koncercie lubie bardzo. I odkrylam jakies drugie dno zespolu, ktorego nie slychac w radiu i na plycie. Fakt, wyjechalam i zmienila mi sie perspektywa. Sluchanie polskiej muzyki na obczyznie to jest inna bajka, a polski koncert to juz odlot zupelny.

Usilowalam wczoraj wytlumaczyc kolezance z pracy jaka muzyke graja Myslovitz i przyszlo mi tylko jedno do glowy: smutna i depresyjna. A nie! Bo po koncercie nie poszlam wcale do domu zdolowana.

No i wreszcie – polska publicznosc w Edynburgu jest wspaniala. Powiedzial nam to Muniek Staszczyk i powtorzyl wczoraj Artur Rojek. I oby nie zawiedli sie kolejni polscy wykonawcy (a ja wiem, kto jest na tapecie – wiem, ale nie powiem!). Do nastepnego koncertu!



Izzie (16:30)
5




11 lipca 2006
Dom

Kiedy jako mała dziewczynka ze śmiesznymi warkoczykami wracałam ze szkoły, zwykle mówiłam na progu: Otóż i jestem w domu! Słowa te wypowiadałam po zakończeniu każdej eskapady do sąsiedniego miasta na zawody spadochronowe. Powtórzyłam je również po powrocie z Kosmosu na Ziemię. Różne znaczenia wkładamy w pojęcie dom. I sens jego staje się z czasem coraz szerszy.
Walentyna Tierieszkowa

Well I never had a place that I could call my very own that’s all right, my love, cause you’re my home You’re My Home
Billy Joel



dom był lunetą dzieciństwa dom był skórą wzruszenia policzkiem siostry gałęzią drzewa
Dom
Herbert Zbigniew



Jedziemy na urlop do domu.

- Tutaj jest dom – mowi Buhaj.

A co ja na to poradze, ze mam wiecej niz jeden? Ze mimo, ze nie zamieszkam w swoim panienskim pokoiku, ktory jest pepkiem swiata (bo sie nie zmiescimy), to i tak czuje, ze jade do domu. Do domu! Tam, skad sie czerpie dobra energie i gdzie mieszkaja dzieciece wspomnienia.

Dom.

To takie obszerne pojecie.

Rownie duzo w nim pamiatek i wspomnien, co emocji. Mieszkanie rodzicow zmienilo sie przez lata, ale to przeciez nie o wyglad chodzi. Pamiatki i wspomnienia wciaz sie w nim kryja takie same. Nawet wspomnienia innych domow, miejsc, miast… Ksiazki na polkach, zdjecia w albumach, smieci w szufladach biurka. Wystarczy, ze zamkne oczy i widze dom, kazdy jego szczegol. A przeciez wiem, ze to nie o miejsce chodzi, tylko o emocje. Przeciez tak naprawde nie wracam do miejsca – tylko do ludzi: do najblizszych, do przyjaciol, do znajomych. I to od nich czerpie te energie, ktora mnie potem napedza przez kolejne miesiace na obczyznie.

Buhaj i ja tez nie zawsze bedziemy mieszkac w tym samym miejscu – ale to przeciez nie ma znaczenia, bo najwazniejsze, ze przy nim czuje sie, jak w domu.

Izzie (13:27) 8



10 lipca 2006
Wyrywki z zycia Izzie i Buhaja

Jestesmy w ZOO, przed wybiegiem antylop. Maly koziolek szturcha nosem swoja mame.

Izzie: Buhaj! Zrob koziolka!
Buhaj: Nie dzisiaj, kochanie.

Buhaj (na widok VW Garbusa): Nie cierpie tego samochodu, nie wiadomo, gdzie ma przod, a gdzie tyl.

Marudze, ze Buhaj nie robi (a wlasciwie nie nosi) zakupow.
Izzie: No w koncu od czego Cie mam?
Buhaj: Od gotowania mi obiadow, drapania mnie po plecach i takich tam…



Koziolka jednak zrobil:



PS: Wiecej zdjec z ZOO jest pod nowyn linkiem pod flaga. A stary link nieco z'update'owany [linku do zdjec juz w blogu nie ma].

Izzie (17:18)
5




07 lipca 2006
7/07/05

George stal metr od zamachowca z Russel Square. “I wtedy ktos bardzo spokojnym glosem powiedzial – Motorniczy prosi… Kiedy uslyszalem slowo motorniczy od razu poczulem sie lepiej, bo do tego momentu sadzilem, ze sie nie uratuje. Myslalem, ze zderzylismy sie z innym pociagiem. Gdyby tak bylo, motorniczy by zginal, utknelibysmy w tunelu, w czarnym dymie, nie wiedzac, co robic. I wtedy ktos powiedzial “motorniczy”. Pomyslalem z ulga: “Motorniczy zyje”.

Kristina: “Po prostu utknelismy tam. Kilka osob probowalo przejac kontrole i uspokoic pozostalych. Nie mielismy pojecia, co sie stalo – bylismy w ostatnim wagonie. Nie mielismy pojecia, jak sie wydostac i czy ktos w ogole wie, ze tam jestesmy i przyjdzie nas stamtad zabrac. Utknelismy na pol godziny nie wiedzac – przezyjemy czy zginiemy w tym tunelu”.

Emily: “Zaraz po tym, jak nastapil wybuch wszyscy staralismy sie zachowac cisze, slyszelismy krzyki dochodzace z innych wagonow i wtedy, ku naszemu przerazeniu uslyszelismy nadjezdzajacy pociag. Myslelismy, ze zderzy sie z nami. Najbardziej przerazajace oprocz strachu, ze spale sie zywcem bylo to, ze nie mialam pojecia, czy ktokolwiek wie, co sie stalo i czy pomoc dla nas jest w drodze”.

W zamachach z 7 lipca 2005 roku w Londynie zginely 52 osoby, rannych zostalo ponad 700 osób.

Izzie (14:18)
6



05 lipca 2006
Heat wave

Wczoraj jeden z profesorow uczestniczacych w spotkaniu zauwazyl:
- Where is the heat wave?
- Behind Hadrian’s Wall – chcialo sie odpowiedziec sledzac mape pogody. Wczorajszy dzien mial byc najcieplejszym do tej pory tego lata. Ale tylko na poludnie od Yorkshire. Szkocja przykryta chmurami, Edynburg jak zwykle mglisty i na dodatek z mzawka. Podczas, gdy Londynczycy padali jak muchy wychodzac ze swoich klimatyzowanych biur, Edynburczycy plawili sie w przyjemnym chlodku (oczywiscie tylko ci, ktorzy lubia rozlazaca sie po kosciach wilgoc).

Dzis rano, oczywiscie, na mapie pogody bylo dokladnie to samo. Izzie nie zastanawiajac sie wiele, wylowila z szafy jeansy, bawelniana koszulke z rekawem trzy-czwarte, antygwalty, zakryte buty i przeciwdeszczowa kurtke. Wczoraj domowy lekarz rodzinny (czyli Buhaj) potwierdzil, ze faktycznie wezly chlonne wygladaja na jakby powiekszone, co moze grozic choroba akurat na sam urlop. Izzie zatem nie dosc, ze poszla spac w cieplej pizamce i wziela na noc aspiryne (skutek: kapiel we wlasnym pocie), to postanowila sie ubrac jak najcieplej do pracy: zadnych golych stop, ani wystawionych na powiewy wiatru nerek.

Wszystko fajnie, tylko okazuje sie, ze fala goraca wlasnie przekroczyla Mur Hadriana. Na dworze zar sie leje z nieba, pot splywa po karku… Grzmot? Czyzbym slyszala grzmot?

Aaa, wlasnie wlaczyl sie alarm przeciwpozarowy.
Wychodze.

Lalo.
Ale juz swieci slonce.
Pogoda w szkocka kratke.

Izzie (18:01)
23



03 lipca 2006
Selekcja

Friday night it’s party time – znajomi dzwonia i zapraszaja na clubbing. Buhaj jeszcze w pracy, ale kazal im mnie wyciagnac. Zgadzam sie bez oporow. Jestem pod prysznicem, kiedy dzwonia znowu, ze spotkanie sie odwlecza i Buhaj w zwiazku z tym sie zalapie.
Maluje paznokcie na czerwono i zakladam dwudziestocentymetrowe obcasy.
Spotykamy sie przed lokalem. Bouncer (czyt. bramkarz) z ABSem decyduje, kto sie nadaje do wejscia, a kto nie. Rozsiadamy sie przy stoliku, saczymy drinki, a potem robimy rundke na jeden z czterech parkietow.
W Szkocji jest zakaz palenia w klubach, wiec palacze musza wychodzic na zewnatrz. Buhaj pyta, czy pojde z nim dla towarzystwa. Zabieram torebke i wychodzimy. Zaraz sie okazuje, ze nie mozemy wejsc z powrotem.

- No – mamrocze bouncer z ABSem.
- Why?
- You’ve had too much – mowi bouncer do Buhaja.
- Too much of what? – cisnie mi sie na usta, ale mowie: - You obviously haven’t seen him drunk.

ABS wzrusza ramionami i czuje, ze mowie do sciany. Buhaj macha reka i idzie zlapac taksowke. Ale nie Izzie. Izzie jest wsciekla. Gdybysmy nie wyszli na papierosa, to bysmy dalej sie bawili, to nie fair, na dole sa ludzie sto razy bardziej wstawieni od Buhaja (ktory wypil moze z dwie pinty piwa). Warcze na bouncera. A bouncer spokojnie, nie przerywajac monotonnego ruchu szczekami mowi:

- F*** off.

Odwracam sie na piecie i mowie tylko:
- Chce do domu.

Zatrzymujemy przejezdzajaca taksowke. W taksowce wsciekam sie i warcze. Dochodze do wniosku, ze nigdy wiecej nie pozwole zadnemu szkockiemu burakowi tak do siebie mowic. To znaczy – nigdy wiecej nie pojde do zadnego klubu. Moze powinni przestac sprzedawac alkohol? Wtedy z pewnoscia nikt wychodzacy na papierosa NIE WYGLADALBY na pijanego.

Izzie (14:19)
14

Brak komentarzy: