Bardzo panstwa przepraszam, ze nie mam czasu usiasc i napisac porzadnego posta.
Pstrykam za to zdjecia roznym potrawom, chociaz moja siostra mowi, ze niektore wygladaja ohydnie. Mysle, ze jeszcze nie opanowalam sztuki fotografii kulinarnej, niestety. Ponoc zdjecia jedzenia w reklamach sa malowane i psikane sprayem do wlosow. Niniejszym oswiadczam, ze moje nie sa.
Dzisiaj bedzie powrot do korzeni - zrazy zawijane.
Skladniki:
kotlety wolowe (ja kupuje steki z Angusow, jak sa duze, to kroje)
musztarda
boczek (jak nie mam, to uzywam bekonu)
grzybki (suszone lub marynowane)
ogorki kiszone lub konserwowe
cebula
Mieso na noc mocze w zalewie: ocet, woda, listek laurowy, ziele angielskie (gotuje, potem studze i zalewam mieso).
Nastepnego dnia kotlety rozbijam tluczkiem do miesa i smaruje jakas odpowiednia przyprawa.
Nastepnie kazdy kotlet smaruje musztarda.
Na kazdy kotlet klade plaster boczku (lub bekonu jak ponizej).
Na brzegu ukladam: ogorka (jak duzy, to pokroic w cwiartki), grzybka (jesli suszony, to uprzednio namoczyc) i piorko lub cwiartke cebuli).
Brzegi zakladam do srodka, calosc zwijam w rulonik i zapinam wykalaczkami.
Zrazy posypuje lekko maka i przesmazam na oleju. Potem wkladam do rondelka, zalewam woda i dusze do miekkosci (do wody mozna dorzucic listek laurowy, ziele angielskie i troche vegety).
Podaje z kasza gryczana, jakas surowka albo ogorami kiszonymi i sosem chrzanowym.
Sos chrzanowy robie tak: odlewam wode z duszenia, dodaje pol sloiczka chrzanu, zabielam smietana lub jogurtem. Jak ktos woli gesty, to mozna smietane wymieszac z maka, ale bedzie bardziej tuczace.
Gotowe zrazy:
4 komentarze:
Paskudne i tuczące.
Wcale nie paskudne, siostro :) Tuczace - pewnie tak, w nadmiarze :)
Nie martw się, ja od roku się z fotografią kulinarną mierzę, i wciąż mi nie za bardzo wychodzi. Nie jestem mistrzynią aranżacji i ręce mi się trzęsą ;-) Jest to też kwestia sprzętu - nigdy nie osiągnie się takich efektów jak niektóre na Galerii Potraw bez aparatu z funkcją makro i jakimiś innymi funkcjami.
Dziękuję :-)
Siostra zaprosiła mnie na obiad i przed chwilą zadzwoniła, żebym zjadłą coś na mieście, bo ona swój spaliła, gdy karmiła Dzidziulkę. A miało być tak pysznie...
Prześlij komentarz