Salon Piszących w Szkocji

poniedziałek, 19 stycznia 2009

Blue Monday

Bzdury.

Co roku media trabia o tym, ze poniedzialek ostatniego pelnego tygodnia stycznia to najbardziej dolujacy dzien w roku. Ze pogoda, dlugi, czas, ktory uplynal od Swiat, niewywiazanie sie z noworocznych postanowien oraz niski poziom motywacji kumuluja sie do tego stopnia, ze mamy dola wiekszego niz w jakikolwiek inny dzien w roku.

Oczywiscie sa to bzdury na resorach.

Pogoda dzis pod psem, zgadzam sie. Chociaz wlasnie zaczal sypac snieg i Edynburg od razu wyglada lepiej.
Ale poza tym...
Dlugow nie mam. Buhaj podliczyl wczoraj podatki, wiec wspolnie tez wyszlismy na prosta.

Swieta za pasem, to fakt. Na dodatek upralam sobie moj gwiazdkowy prezent (szlafrok) i okazalo sie, ze wprawdzie jest czysty, ale juz nie tak puchaty. Mogloby mnie to przygnebic, ale... W sobote nabylam sobie droga kupna nowa komorke (stara zaczela wariowac) i przez dwa dni mialam kupe zabawy.

Z niewywiazywaniem sie z noworocznych postanowien to bym nie przesadzala. O, na przyklad postanowilam sobie, ze zapisze sie w tym roku na jakies szkolenia i prosze bardzo, ide na dwa w lutym.
Mialam tez oszczedzac - i lada moment przeleje sobie mala sumke na konto oszczednoaciowe.

Mialam tez szukac nowej pracy i... niespodziewanie mam w poniedzialek rozmowe. Wyslalam CV wieki temu i juz myslalam, ze nic z tego, a tu prosze! Znalazlam jeszcze dwa ogloszenia i tez wysle, na wszelki wypadek.

Najprawdopodobniej cala idea Dnia Dola byla bzdurna od poczatku. Facet, ktory ja wymyslil nie byl nawet prawdziwym naukowcem, tylko poletatowym pracownikiem uniwersytetu trzeciego wieku na Uniwersytecie w Cardiff. Wyliczyl tez, ze najszczesliwszy dzien roku przypada (zero zaskoczenia) w czerwcu. No coz, jesli dostane te nowa prace, to dla mnie przypadnie w styczniu.

Zapomnijmy wiec o Dniu Dola, zwanym po angielsku Blue Monday. Niech pozostanie tytulem swietnej piosenki New Order.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Dla mnie Blue Monday był tydzień wcześniej, czyli 12 stycznia. Zawalił mi się wtedy świat... Teraz podnoszę się z gruzów, wkrótce wracam na stare śmieci (może na nowe) i staram się żyć, tak, jakby nic się nie stało.

Anonimowy pisze...

Efemeryda nie wiedziala o Blue Monday i przeprasza za przypomnienie
potrafie sie zgodzic ze cos z tym jest - godz lezenia i czekania na niewiadomo co a potem patrzenie sie w przestrzen (czyt. wielki zielono-szary kontener)
licze ze jutro bedzie juz weselej i tobie tez Lakoma :)