Salon Piszących w Szkocji

poniedziałek, 2 marca 2009

Jeśli dziś poniedziałek...

... to mam za sobą pierwszy dzień w nowej pracy. Ktoś mi kiedyś powiedział, że jeśli przetrwam pierwszy dzień nowej pracy, to potem już będzie tylko lepiej. Nie zgadzam się. Pierwszy dzień jest towarzyski i przyjemny. Nikt niczego ode mnie nie oczekuje, trawię czas na poznawaniu nowych ludzi i ogarnianiu nowej firmy. W moim przypadku nie takiej nowej. Dziwnie było jechać do pracy na ten sam kampus, a potem minąć dawny budynek i skierować się w stronę innego.

Póki co nadążam, rozumiem, zmusiłam Outlooka do współpracy i oswoiłam otoczenie. Nie wiem, jak przetrwam w biurze z trzema podstarzałymi naukowcami, ale najprawdopodobniej i tak nie będę tam cały czas siedzieć (oni też nie). Czeka mnie selekcja nowej asystentki i mnóstwo nowych rzeczy do nauczenia. No i aklimatyzacja w roli managera, do którego każdy może przyjść z przeróżnymi problemami, a ja muszę wiedzieć, jak mu pomóc, gdzie wysłać, co zrobić. Kalendarz już zapełnił się spotkaniami i terminami. Wygląda na to, że nie będę się nudzić.

I jeszcze się przypadkiem dowiedziałam, że na moje stanowisko przyszła tona aplikacji. A wybrali mnie! Jeśli miałam jeszcze jakieś braki pewności siebie, to właśnie się ich pozbyłam.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Brawo! I to mnie się podoba! Fajna (mam nadzieję) praca, satysfakcja że wybrano do niej Ciebie (oby się to przełożyło na funty!) i w ogóle coś się dzieje nowego. Precz ze stagnacją!

Unknown pisze...

Zazdroszczę Ci życia w normalnym świecie, gdzie o nowej, fajnej pracy decydują Twoja wiedza i umiejętności. W naszym mieście pseudouniwersyteckim jeszcze długo tak nie będzie... Szkocja górą.