Salon Piszących w Szkocji

czwartek, 11 lutego 2010

Klamalam

Okazuje sie, ze klamalam i jednak (za namowa kilku osob, w tym jednej, ktora czyta mnie tylko po angielsku) biore udzial w konkursie. Ktos chce mnie tam czytac, to prosze kliknac na linka, ktory jest w poprzednim poscie, ale ostrzegam, ze tam w zasadzie nie bedzie nic nowego, a tylko odswiezone wypociny z innych miejsc, przeplatane przepisami.

Jesli bedzie mnie tu teraz mniej, to prosze o wybaczenie, nielatwo sie tak produkowac w kilku miejscach naraz.

5 komentarzy:

kijevna pisze...

heheh powodzenia:):)
kobieta zmienną jest;)

Kasia pisze...

Dzieki :) Ale ja nie dla nagrod, ja spolecznie, bo przeczytalam, ze to beda archiwizowac, jako materialy o Polakach w Szkocji w latach 1990-2010 :) Chce byc zarchiwizowana :) Poza tym pare osob mi pojechalo po ambicji, a ja jestem na to bardzo nieodporna ;)

kijevna pisze...

dobra to jak coś wygrasz to podrzuć koleżance;)

a tak w ogóle to miałam dokładnie takie samo lądowanie w Edku, tylko parę miesięcy później - niedziela, siódma rano, wysiadka na St. Andrews i brwi do góry, bo smród, bród i wygwizdów! że nie wspomnę o innych analogiach hehe:)

Kasia pisze...

No wlasnie, dlatego napisalam, ze nieoryginalnie - bo ile jeszcze mozna o tych megabusach :) Chociaz moj to byl National Express z Londynu :)

O ile pamietam, to mialam tez stresa, bo Buhaj na mnie nie czekal. Znaczy czekal, tylko poszedl zrobic siku, jak autobus podjechal - jak wysiadlam to go nie bylo, ale przyszedl akurat jak sie szamotalam z walizka :)

kijevna pisze...

a moj NE z Birmingham, phi!;)
ja nie miała stresa, bo nikt na mnie nie czekał, poszorowałam samotnie do pobliskiego hostelu:)

dobra pogadamy przy piwku jak się ogarnę z robotą:)