Salon Piszących w Szkocji

czwartek, 26 sierpnia 2010

Urywki

Siedzę w pracy, włączyłam sobie Tatę Kazika. Łapię się na tym, że nucę pod nosem Kurwy Wędrowniczki nie przejmując się specjalnie, że w pokoju są dwie inne osoby. Annie patrzy na mnie dziwnie, ale nie dlatego, że rozumie, tylko dlatego, że nie podejrzewała mnie o zamiłowanie do muzyki, która najbardziej przypomina Toma Waitsa.

Skróty myślowe to przekleństwo. Administrator naszego kompleksu budynków w pracy, z którym właśnie pracuję nad wspólnym projektem, zadziwił się na moje I hate Polish people, zanim dodałam: takich, którzy nawet nie próbują się asymilować, nie uczą się języka i kiszą się we własnym sosie.
Powiedziała Kasia, na której imprezę urodzinową przyszło dobre 30 osób narodowości polskiej. Ale za to asymilowali się z przyjaciółką Angielką (mimo pytania: Hi, Karon, nice to meet you, how's your Polish?) i nie było wśród nich osoby nie mówiącej po angielsku na przyzwoitym poziomie.


Moja siostra przysłała mi z Polski paczkę z książkami (Tolkien, Frank Herbert, Edward Stachura), starymi zdjęciami oraz moją nastoletnią twórczością. Są dwa tomiki poezji (z moimi komentarzami dodanymi na studiach, które są przednie), powieść fantasy, którą napisałam mając 16 lat (z rysunkami - koszmar - powieść i rysunki) oraz pamiętniki pisane między I klasą liceum, a III rokiem studiów. Czytam i nie mogę wyjść z podziwu, że:
a) te smętne, depresyjne, niepewne notatki napisała ta sama osoba, która na zdjęciach ma przymrużone oczy i blond loki w stylu Marylin Monroe;
b) ta osoba zmieniła się diametralnie przez lata i jednocześnie nie zmieniła się wcale;
c) ta osoba to ja.

Wczoraj powiało jesienią. Najpierw wskoczyła mi do głowy piosenka The Doors Summer's Almost Gone. żeby zaraz zostać wypartą przez Summer Moved On a-ha. No, niestety. Jak sie przypięło, tak mi a-ha zostało. Od wczoraj męczę składankę z największymi przebojami.

Proszę Państwa, a-ha:

Brak komentarzy: