Co tu duzo ukrywac, nie przepadam za wakacjami w kurorcie. W zupelnosci wystarczy mi jeden wieczor bujania sie po promenadzie, a po 40 minutach lezenia na plazy umieram z nudow, jesli nie mam ksiazki. Jesli mam jakas fajna (na przyklad Plec Wisni Jeanette Winterson, ktora goraco polecam), to spiekam sie na raka przez zaczytanie.
Jednak chcac niechcac, na wakacje w kurorcie jezdze, bo jak sie ma nasze mozliwosci organizacyjne (czyt. dziesiec dni przed wyjazdem wiemy wreszcie, ze jedziemy), to najoptymalniejsza opcja (ze wzgledu na koszty i czas) jest wykupienie wczasow last minute, a te zwykle sa wlasnie wakacjami w kurorcie.
Kiedy juz mamy potwierdzenie rezerwacji w reku, czas zaplanowac, co mozemy w kurorcie robic, lub (co bardziej prawdopodobne), jak sie z niego wyrwac. Prosta sprawa, zdawac by sie moglo, w koncu kazde przyzwoite (i nieprzyzwoite) biuro podrozy oferuje tzw. wycieczki fakultatywne. Znaczy nie chcesz, to nie musisz. Mam niejaka awersje do wycieczek fakultatywnych (niemal tak, jak do wczasow w kurorcie), bo:
a) nie moge sie pozbyc wrazenie, ze sluza tylko i wylacznie do przeganiania stada ludzi z miejsca na miejsce
b) mimo iz zwykle reklamuja sie jako dajace mozliwosc poznania lokalnej kultury, tradycji i kuchni, to sa przygotowane pod turystow i nie maja zbyt wiele wspolnego z lokalnymi zwyczajami
c) skutecznie utrudniaja wchloniecie atmosfery miejsca, w ktore sie jedzie glownie dlatego, ze patrz punkt a)
Mimo to, tak jak uwazam, ze z wakacji w kurorcie da sie cos wycisnac, podobnie mysle, ze i wycieczki fakultatywne na cos moga sie przydac. O wycieczkach fakultatywnych bedzie wiecej w nastepnym odcinku.
Przede wszystkim jednak, jesli na wakacje w kurorcie nie jedziemy autem, to nalezy zainwestowac w wynajem tegoz. Zaoszczedzilismy na noclegu kupujac wczasy last minute, to na auto powinno sie udac cos wyskrobac. Inwestujemy tez w dobry przewodnik (Rough Guides sa dla mnie dobrym poczatkiem) i spedzamy sporo czasu szukajac informacji na temat miejsca, w ktore jedziemy w Internecie.
Bulgarskie wybrzeze Morza Czarnego jest najezone kurortami, a najwieksza wada kurortow nie jest ich betonowosc i tlocznosc, tylko fakt, ze nawet z najbardziej odpornego turysty zdzieraja pieniadze na kazdym kroku. Czasem prosto w nos (oplaty za brudna i smierdzaca toalete, przydrogie restauracje dla nieuwaznych, nagminne oszustwa na wymianie pieniedzy), a czasem po prostu oferujac taka ilosc atrakcji, ze bywa, ze trudno im sie oprzec. Mimo wszystko kurortowe atrakcje nudza mnie setnie po jednym wieczorze i tesknie, zeby sie z kurortu wyrwac. Wsiadamy wiec w auto...
Kilka miejsc na wybrzezu trzeba zobaczyc: urocze starozytne greckie miasta: Nesebar (Messambria) i Sozopol (Appolonia), troche zatloczone, ale mimo to warte odwiedzenia. Muzea w Sozopolu swieca pustkami, wiec polecam pozwiedzanie ich w samotnosci. Sa tez swietna ucieczka od panujacego na zewnatrz zaru. Zdjecie powyzej jest zrobione przed jednym z kosciolow w Nesebarze i to koscioly wlasnie trzeba musowo w tym miasteczku zwiedzic.
Nie sposob nie wybrac sie do Warny. Polecamy szczegolnie wizyte w Muzeum Etnograficznym, zobaczenie katedry oraz przejazdzke na miejsce Bitwy pod Warna, gdzie w starym trackim kurhanie utworzono Mauzoleum Wladyslawa Warnenczyka. Jesli jestesmy w Warnie, to mamy rzut beretem do pieknie zachowanego skalnego monasteru Aladza.
Mozna wpasc na chwile do Burgas, a jesli mamy wiecej czasu, to warto wybrac sie na Przyladek Kaliakra i do Sliwen, zeby zobaczyc Park Narodowy Sinite Kamani.
Jesli was to interesuje, to mozna takze na takich wycieczkach tropic pozostalosci po czasach komunistycznych - jest ich az nadto.
Kiedy znudza nas wycieczki, to zawsze mozna na pol dnia walnac sie na plazy (ale uwaga - w Slonecznym Brzegu wynajem lezakow i parasoli kosztuje 7 lewa za lezak i tylez za parasol, w Zlotych Piaskach jeszcze wiecej; skrawki piasku bez przymusowych lezakow sa waskie i daleko od brzegu), ewentualnie nad basenem przed wlasnym hotelem.
Mozna tez pogodzic sie z tym, ze wycieczki fakultatywne bywaja obowiazkowe i wybrac sie do Stambulu. Ale o tym w nastepnym poscie.
Jeszcze kilka uwag o wakacjach w Bulgarii po angielsku znajdziecie tu.Troche zdjec jest tu.
2 komentarze:
och, jakież znane mi tereny! byłam w Bułgarii (w Sozopolu właśnie) na wywczasach z rodzicami w czasach dość głębokiej komuny. Najlepiej pamiętam pyszne czereśnie :-)
I nas tez pamietaja w Bulgarii. Do tego stopnia, ze bywalismy traktowani lepiej niz Brytole :)
Prześlij komentarz