Salon Piszących w Szkocji

czwartek, 30 kwietnia 2009

Pandemicznie

Histeria grypowa na calego. Chyba przestane ogladac wiadomosci i czytac prase. Jedno i drugie medium (przynajmniej tu na Wyspach) wieszczy co najmniej rychly Armageddon. A to tylko grypa przeciez.

Fakt, grypa co roku zabija kilka setek tysiecy ludzi na calym swiecie. A to z powodu powiklan, a to z powodu niedoskonalosci sluzby zdrowia w krajach rozwijajacych sie. Czy na codzien boimy sie grypy? Nie. A przeciez zdajemy sobie sprawe, ze moga pojawic sie powiklania, ktore moga doprowadzic do smierci. Swinska grypa tak bardzo od innych gryp sie nie rozni i jest uleczalna. Tak, tak. I zabezpieczyc sie przed nia tez mozna probowac, a sposoby sa niewyszukane: czeste mycie rak, unikanie kontaktu z zarazonymi. Smieszy mnie to troche. Na codzien tez myje rece i raczej nie zblizam sie do ludzi, ktorzy mogliby na mnie, z przeproszeniem, nakichac.

W Internecie panika. Ze ludziom z podejrzeniem swinskiej grypy zamiast brac ich do szpitala, kaza siedziec w domu. Wczoraj pojawila sie informacja, ze jakas para w Edynburgu jest badana pod katem obecnosci wirusa swinskiej grypy. Od razu zaroilo sie od osob, ktore wczoraj byly na spacerze w okolicach Gorgie (gdzie rzeczona para mieszka) i juz maja wszystkie objawy grypy (ktorej okres wylegania to jakies 5 dni). Widzialam juz nawet ludzi w maseczkach! Chyba pozostalosc po SARSie (osoba w masce wygladala na pochodzaca z Azji).

Media dezinformuja. Tabloidy na pierwszej stronie wolami krzycza: 5 ofiar grypy na Wyspach, a w srodku, ze pierwsi, u ktorych stwierdzono juz zdrowieja (wyjasniam: na Wyspach stwierdzono 5 przypadkow zachowrowan, wszystkich poddano leczeniu, pierwsi dzisiaj wrocili do domu). Ze iles tam badanych wcale nie bylo zakazonych. Ile osob zajrzalo do srodka gazety, a ile spanikowalo przeczytawszy sam tytul?
A panika w niczym nie pomaga.

Nawet nazwa jest dyskutowana. Swinska sie zle kojarzy Arabom i Zydom, a Komisja Europejska obawia sie, ze nazwa wplynie na spadek sprzedazy wieprzowiny. Meksykanka napietnowuje mieszkancow Meksyku. Kazdy moze wiec sobie wymyslic swoja nazwe dla wirusa.

A ja mam nadzieje, ze chorobsko mnie nie dopadnie i bede mogla spokojnie poleciec do Polski w przyszlym tygodniu (jak to mam w planach) i na lotnisku w Krakowie nie poddadza mnie kwarantannie. Czego i wam zycze.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

To mi przypomina sytuację, jaka miała miejsce dokładnie sześć lat temu przy SARSie właśnie.

Była Wielkanoc, a ja zdychałam od czterdziestostopniowej gorączki i jednym uchem słuchałam wiadomości, w których podawali objawy SARS. Co objaw, to przytakiwałam. Przy zdaniu o ofiarach śmiertelnych wyrwało mi się słowo na k. Po świętach poszłam do lekarza - żebyście widzieli, jak zbladł, gdy skończył mnie pytać o objawy. Przepisał mi końską dawkę antybiotyku, (po którym nawet cukier był gorzki i nic oprócz brzoskwiniowego jogurtu jeść nie mogłam, bo wszystko inne miało paskudny smak) i na koniec powiedział, żebym się MODLIŁA, żeby to na płuca nie przeszło. Na szczęście nie przeszło. SARS przeżyłam, to i świńską grypę przeżyję, jeśli mnie dopadnie, ale mam nadzieję, że mnie ominie.

biskupinka pisze...

ja się jakoś impregnowałam na te wiadomości. Pewną pomocą był fakt, że przez ostatnie dwa tygodnie mieliśmy "umarniętego" skyboxa, więc wiadomości nie widziałam. A w necie siedzę na forumaberdeen :-)
Też lecę do Polski! 10 maja wracam z Krakowa właśnie...

Anonimowy pisze...

kijevna: a koncerny zaczynają produkcję leku (czy szcepionki) i zacierają ręce:)