Jestem, żyję, piszę

- Napisałabyś coś (na blogu) - powiedziała mi una_invitada, kiedy wracałyśmy dziś z Edynburskiego Festiwalu Książki, gdzie wreszcie (mea culpa) się spotkałyśmy. Spotkałyśmy się przy okazji występu tamże absolutnie genialnego Shauna Tana, którego książki (picturebooks) gorąco Wam polecam. A jeśli mieszkacie na emigracji, to The Arrival (polskie wydanie: Przybysz) jest lekturą obowiązkową.



O spotkaniu z Shaunem w szczegółach napiszę gdzie indziej po zakończeniu festiwalu (o spotkaniach z Ruth Rendell, Elif Shafak, Normanem Daviesem i Pawłem Huelle też), póki co koniecznie przeczytajcie artykuł Justyny Bargielskiej o picturebookach w Tygodniku Powszechnym. To dzięki Justynie poznałam dzieła Shauna przed trzema miesiącami w Banicy, a teraz jestem szczęśliwą posiadaczką jego trzech książek opatrzonych poniższymi autografami:

O spotkaniu z Invitadą mogę oczywiście powiedzieć tylko i wyłącznie, że zupełnie nie rozumiem, czemu nie spotkałyśmy się wcześniej, i że tak, przez bloga można poznać świetnych ludzi, nawet jeśli w tym wypadku jest to cudzy blog. Invitado, pisz, koniecznie.

Poza tym, jak możecie się domyślić (lub nie) z powyższej ramki, wydarzeń w Salonie ostatnimi czasy dostatek. W czerwcu dwa udane spotkania z Jackiem Dehnelem (o których tu), w zeszłym tygodniu wieczór poetycki Tadeusza Dąbrowskiego (o którym słowami jego najnowszej kanadyjskiej fanki tu), jutro i pojutrze Miłosz in Living Pictures (z moim pięciominutowym wstępem o Miłoszu, bilety tu), w niedzielę spotkanie salonowe z Pawłem Huelle i Antonią Lloyd-Jones, w poniedziałek Paweł będzie gościem EdBookFestu (też się wybieram). 

A potem jadę na urlop, w Polskę, od Gdańska, po Zakopane - bo tak.

A jak wrócę, to już za momencik będzie spotkanie z Arturem Domosławskim. I tak dalej.

W międzyczasie (gwoli wyjaśnienia) piszę, ma się rozumieć. Piszę o tym chyba:

Może Hauser Wam wyjaśni, jak już przeczyta i napisze więcej, niż: czytliwe w sensie - wciąga i czyta się dobrze.

Brzmi zachęcająco, nieprawdaż?